OK. Wikipedię tworzą ludzie, którzy, mimo dużo szacunku z mojej strony, też potrafią strzelać babole. Wyrocznią, póki co, jest SJP: Sprawa pisowni nazw własnych jest w polszczyźnie zagadnieniem ponurym, np. dla p. prof. Miodka, tak wstrętnym, że wcale go nie dotyka - to są jego słowa z książki "Polszczyzna na co dzień ". Jest duży chaos, brak klarowności, duża dowolność. Niedawno pojawiła się nonsensowna kwestia pisowni tzw. małych obiektów geograficznych, do których co niektórzy chcą zaliczyć np. skwery, ogrody, a patrzeć, jak niedługo i parki 🤬 Czyli znowu chaos. Sprawa pisowni nazw geograficznych jest zgrabnie podana tu: Pięknie pozdrawiam😊
Gwoli ścisłości: Wikipedia pełna jest bubli, gdyż właściwie może tworzyć ją każdy. To o czym pisze powyżej doktor Grzenia nie ma odniesienia do wszystkiego. Dobrym przykładem tego są choćby ulice generałów w Polsce. Przykładowo- w jednym mieście jest ulica generała Władysława Andersa, w innym- ulica Generała Władysława Andersa. Nie możemy zmieniać nazw własnych (pisząc choćby artykuł ) według zasad zapisów poprawności językowej. Jeśli radni przyjmą uchwałę (która wejdzie w życie) i nową ulicę nazwą - ulica im. andré 3000 xD– takiej nazwy jesteśmy zmuszeni używać, czy nam się to podoba czy nie. Jeżeli tak z kolei nazwą most- taka nazwa obowiązuje. Jest to absurdalne—ale tak właśnie jest. A swoją drogą nie podoba mi się taka postawa profesora Miodka. Jest chory obszar języka polskiego, ogromna praca do wykonania. Tymczasem profesor –specjalista, niekwestionowany autorytet umywa ręce zamiast próbować walczyć z tym chorym zjawiskiem? Tak się inteligencja narodowa powinna zachowywać? Również pozdrawiam.
Awersja profesora jest pewnie wynikiem zbyt dużej liczby wyjątków, które nie wiadomo jak usystematyzować. Pierwszy z brzegu przykład, jaki przyszedł mi do głowy: rzeczownik ogród. W połączeniu z przymiotnikiem nazwy własnej, wg reguł polszczyzny piszemy go małą literą, np. ogród Japoński (choćby nasz wrocławski w parku Szczytnickim), ale tu uwaga, uwaga, gdy nie jest ogrodem na np. parkiem, to piszemy już, powiedzmy - Ogród Saski, bo to nie ogród, a park o nazwie Ogród Saski. Jednym słowem cholery można dostać.
Jeden z naszych napisał był kiedyś komentarz pod zdjęciem jakiejś dolnośląskiej mieściny: "Tu, za Warszawą była stodoła"😁 Sprawę pisowni nazw, marek etc. łopatologicznie wyjaśnia autor w ww. podanym linku:
Generalnie słowa w Polsce są rzeczą fascynującą. Nawet nazwa powyższego obiektu jest w gruncie rzeczy dyskusyjna. Pomnik św. Jana Nepomucena. Ktoś inny nazwie go figurą. Jeszcze inny rzeźbą. Za co właściwie go uznać- za rzeźbę czy pomnik? Definicje słów często są niejasne lub straszliwie rozlegle. W efekcie panuje ogromna dowolność w nazewnictwie.
Kończąc temat dużej/ małej litery w tej konkretnej sytuacji- podmieniłem opis zdjęcia. A przy okazji następnej wizyty w centrum miasta sprawdzę jak most opisany jest na tablicy :)
Sprawa pisowni nazw własnych jest w polszczyźnie zagadnieniem ponurym, np. dla p. prof. Miodka, tak wstrętnym, że wcale go nie dotyka - to są jego słowa z książki "Polszczyzna na co dzień ". Jest duży chaos, brak klarowności, duża dowolność. Niedawno pojawiła się nonsensowna kwestia pisowni tzw. małych obiektów geograficznych, do których co niektórzy chcą zaliczyć np. skwery, ogrody, a patrzeć, jak niedługo i parki 🤬
Czyli znowu chaos. Sprawa pisowni nazw geograficznych jest zgrabnie podana tu:
Pięknie pozdrawiam😊